Przełożenie wielkiej literatury na język gestów i dźwięków oznacza zarówno jej zubożenie, jak i wzbogacenie. Dźwięk i gest z rzadka jedynie mogą zyskiwać precyzję słowa, słowo zaś z rzadka osiąga moc bezpośredniości i sugestywną wieloznaczność gestu i dźwięku. Opowieść o Annie Kareninie i jej namiętności uwikłanej w całą złożoność dziewiętnastowiecznego rosyjskiego społeczeństwa, z jego rozdarciami i konfliktami, musi stać się czymś innym, kiedy zostaje przełożona na taniec. Powstaje nowa całość, a jej znaczenie rodzi się chyba dopiero w wędrówce, jak może podjąć widz i słuchacz między powieścią Lwa Tołstoja, muzyką Rodiona Szczedrina, wyrastającą z tradycji muzyki rosyjskiej z Dymitrem Szostakowiczem na czele, a tańcem.
Bardzo to pouczająca wędrówka i wiele można się na tym szlaku dowiedzieć – nie tylko o Annie Kareninie, nie tylko o świecie emocji, ale także o złożonych i niepodobnych do siebie nawzajem sposobach, na które ludzie próbują sobie coś wzajemnie powiedzieć. Lub zatańczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz